Waldgeist nie pozwolił Enable wygrać historycznego, trzeciego Łuku Polecany
- Konrad Kraśny
- Dział - Galop
- Wyświetlono 1147 razy
- Skomentuj
- Media
Klątwa wciąż trwa! W prawie stuletniej historii Prix de l’Arc de Triomphe żaden koń nie wygrał tego biegu trzy razy. Kiedy wydawało się, że cudowna Enable przełamie fatum, w ostatniej chwili triumfu pozbawił ją świetnie finiszujący Waldgeist! Podopiecznego Andre’a Fabre’a do zwycięstwa poprowadził Pierre-Charles Boudot.

Zaledwie cztery lata temu wielką szansę na historyczny sukces miała fantastyczna Trêve, jednak presji nie wytrzymał jej dżokej Thierry Jarnet. Po jego fatalnej taktycznie jeździe ograł go jak praktykanta Frankie Dettori na angielskim derbiście Golden Horn. Załamany Francuz wkrótce zakończył karierę, a wydarzenie to przeszło praktycznie bez większego echa.
W tym sezonie w jego roli wystąpił… Dettori! Najbardziej utytułowany dżokej w Europie sam doświadczył ciężaru presji, chyba największej w swojej karierze, stając przed szansą na triumf, którego sam pozbawił Thierry’ego. I on także tego nie udźwignął…
Kiedy fenomenalna Enable (Nathaniel – Concentric / Sadler’s Wells) kroczyła w tym roku od sukcesu do sukcesu, zwyciężając kolejno w: Eclipse, King George VI & Queen Elizabeth II oraz Yorkshire Oaks, wydawało się, że jej trzeci sukces w Łuku jest tylko formalnością. Entuzjazm ekipy „podkręciło” jeszcze sobotnie zwycięstwo Dettoriego na klaczy Anapurna w Prix de Royallieu, co dało mu nowy osobisty rekord: 17 wygrana gonitwa G-1 w sezonie!
Sam Frankie także nie szczędził Enable komplementów. – Emocjonalnie zabrała mnie w miejsca, w których nigdy wcześniej nie byłem, i nie sądzę, że pojawi się taki koń jak ona, wygrywający topowe biegi przez trzy kolejne lata. Włoch unikał jednak składania obietnic przed wyścigiem. – Tylko Bóg wie, co wydarzy się w niedzielę – wyjaśnił rozczarowanym angielskim dziennikarzom, którzy oczekiwali chyba zupełnie innej deklaracji. Ich nastroje najlepiej oddaje jeden z prasowych sobotnich tytułów: „The Golden Girl is back for more” (Złota dziewczyna wraca po więcej – tłum. autora).
Trzeba przyznać, że obecność klaczy Johna Gosdena mocno zniechęciła właścicieli słabszych koni, dlatego na starcie stanęło tylko 12 uczestników. Z drugiej strony, było to jednak dobrze wyselekcjonowane stadko: tylko 2 konie nie wygrały gonitwy G-1. Teoretycznie, najgroźniejszymi rywalami Enable wydawały się być: doskonała para trenera Aidana O’Brien’a – czteroletnia Magical (ostatnio: Irish Champion) i ogier Japan (wziął w tym sezonie Grand Prix de Paris oraz Juddmonte International, był trzeci w Derby w Epsom). Sporo szans przyznawano także Sottsass, który triumfował w Prix du Jockey Club w kapitalnym stylu, pokonując dystans 2100 metrów w czasie (tak, tak!) 2.02.90! W dalszej kolejności „liczono” doświadczonego Waldgeist (jego trener Andre Fabre wygrał ten wyścig 7 razy!) i dubajskiego Ghaiyyath, który zdeklasował rywali w Grosser Preis von Baden.
Wyścig rozegrany został na mocno elastycznej bieżni (w skali 4,1), co było nowością dla Enable, jednak nie przekreślało jej szans na końcowy sukces. Zbudowana w typie ogiera, bardzo silna fizycznie klacz, nie jest koniem posiadającym zdolność do gwałtownego przyśpieszenia, do tej pory jednak praktycznie nikt nie potrafił wytrzymać jej tempa na finiszowej prostej.
Tradycyjnie, Dettori świetnie przyjął start, po czym dość szybko ustawił się na czwartej pozycji, kilka długości za prowadzonym chyba zbyt entuzjastycznie Ghaiyyath. Tuż za faworytką w dystansie biegły Sottsass, Japan oraz Waldgeist. Jakieś 800 metrów przed celownikiem wydawało się, że Enable ma idealną pozycję do ataku. Tuż przed wyjściem na prostą finiszową okazało się, że dosiadający Ghaiyyath William Buick mocno przecenił jego możliwości. Czterysta metrów przed końcem klacz Gosdena objęła prowadzenie i wyraźnie podkręciła tempo, kolejne 200 metrów pokonując w czasie 12.04. Kiedy osłabła Magical, a Sottsass i Japan wyraźnie traciły do Enable, wydawało się, że szczęście uśmiechnęło się do Dettoriego i „najlepszy dżokej naszych czasów” sięgnie po kolejny rekord. Nic z tego! Niespodziewanie do walki stanął Waldgeist, który „podciągnął się” za idącym polem Japan i po fantastycznym finiszu, 50 metrów przed celownikiem dopędził rywalkę, i… wziął na niej rewanż za dotychczasowe porażki, wygrywając o 1¾ długości. Fachowcy od analiz dość szybko podali, że pupil Fabre’a na ostatnich 600 metrach osiągnął czas 37.80, będąc jedynym koniem w stawce, który każdy kolejny 200-metrowy fragment bieżni tym okresie pokonał w czasie poniżej 13 sekund (na mocno elastycznej bieżni! – przyp. autora).
Po zakończeniu biegu najszczęśliwszym człowiekiem na Longchamp był Pierre-Charles Boudot, dla którego był to największy sukces w karierze. – To jeszcze do mnie nie dotarło! Wygraliśmy z takim koniem jak Enable! Mam do niej olbrzymi szacunek, ale to my pozbawiliśmy ją trzeciej korony! – krzyczał z siodła 27-letni Burgundczyk. – Początkowo mieliśmy problem ze zbyt mocnym tempem. Potem na prostej musiałem zmienić tor jazdy, ale wtedy właśnie poczułem, że mamy jeszcze gaz. Waldgeist na finiszu miał doskonałą akcję. To był ten szalony moment – dodał Boudot, który jest kolejnym wychowankiem mistrza Andre Fabre’a (to już 8 Arc dla tego wielkiego trenera!), po takich gwiazdach jak: Christophe-Patrice Lemaire, Antoine Hamelin, Maxime Guyon, czy Mickael Barzalona. I z tej grupki jedynym, który (na razie!) nie ma w cv zwycięstwa w biegu o „błękitną wstęgę”.
Po tej klęsce zupełnie nie mógł się pozbierać Lanfranco Dettori. Włoch był kompletnie rozbity i jakby nieobecny duchem w kolejnych biegach. – Szła dobrze na prostej. Czekałem na ostatnie 300 metrów, ale nie odeszła (od rywali) tyle, ile chciałem. Dlatego trochę spasowałem. Zwycięzca był dla mnie zbyt dobry – wyjaśnił szybko załamany Frankie. – Po mocnym ataku zabrakło jej sił. Myślę, że mocno wpłynął na to stan bieżni – dodał szybko włoski dżokej.
"We were beaten by a better horse on the day in the conditions."
— World Horse Racing (@WHR) 6 października 2019
? John Gosden reviews #Enable's run in the Arc. ? pic.twitter.com/IAIwyn1xYB
W zupełnie innym tonie wypowiadał się John Gosden. – Pobiegła olśniewająco i jestem podekscytowany jej występem. Straciliśmy naszą największą broń, jaką jest stanięcie na chód na finiszu – wyjaśnił trener. I zaraz szybko dodał. – Ale i tak jestem z niej dumny.